Jako iżesz mam zdolnych i ogarniętych czytelników co to rozpoznają niewyraźnie foteczki pojazdowe to część z Was wie zapewne iżem wpadła do Berlina. Podróż była to nader krótka bo w zasadzie zasłużony i wyczekany urlop trwał całe godzin 36 w trakcie których się głównie chodziło, raczyło napojami, miastem, ciepłem oraz faktem, że na chwilę z głowy wyłączyć można funkcję „trzeba, muszę, czas ucieka, olaboga!”. Relacyjem uraczę Wam wspiem nastepnym ale coby nie zarzuać milonem fotek z cyklu chiński turyst dorwał się do instragramu postaram się jakoś zpigułkować ilość wykonanym pstryków a tymczasem podrzucam Wam fotki z hotelu który generalnie niczym nie zapowiadał po recepcji iż bedzie tak wyglął, miał taki klatek schodowy ani tym bardziej iż dostaniem pokój na samym szczycie owego przez co byliśmy bliżej gwiazd ;)
O dziwo mój czapek w którym przespacerowaliśmy pół Berlina i tam wzbudzał zaskakująco duże zainteresowanie którego po tamtym landzie bym się nie spodziewała sądząć iż jest bardziej generalnie przywyknięty do tego, że ludzie odziewają rzeczy dziwne. Co ciekawe skoro już nadmieniam ilość dobrze ubranych niemek jest absolutnie niewspołmierna do ilość dobrze ubranych niemców. Taka zupełna odwrotoność niż tu w Polsce tak na przykład ;)
Zestaw:
Top – vintage/ spodzień – H&M/ obuw – sekłinszuz/ torbka – fablou/ jeżozwierz – TheMode
ERILL 
świetne zdjęcia, jestem pod wrażeniem =]
Dzięki! :)
W życiu nie odważyłabym się wejść na takie schody. Aż mnie ciarki przechodzą jak tak oglądam zdjęcia…
Jesli Cie to pocieszy ja też nie klaskałam uszami ze szcześcia ale nie szkoda było jej nie wykorzystać ;)
ale zajebiaszcze legginsy! butów już nie zazdroszczę, wreszcie udało mi się kupić, wreszcie był mój rozmiar:)
To spodnie som :D O w koncu! :))
Widzę, że tła do zdjęć dobrane bardzo przemyślanie, wszystko super geometryczne :D
No ba! ;)))